piątek, 16 października 2015

Akt 5

Kapłanka była teraz o tyle zdziwiona, o ile pozwalał jej umysł. Jej przyjaciele pytali przez siebie co się dzieje. Ona nie odpowiada. Jak w śnie przygląda się znamieniu na łapce. Po chwili, w której tak się przyglądała, udaję jej się opanować. Jęknęła mimo woli patrząc na rany.
- Wsiąść nosze! - woła mimo woli - Zaprowadzić do kaplicy.
Aloe i Selsey patrzą z zdziwieniem i pomagają pielęgniarzą w przeniesieniu ledwo żywej obcej.

...
...
...
Selsey naprawdę nie wiedział o co tyle zamieszenia. Ale nie wiedział tęż, o co chodzi z symbolem. W sumie, był trochę niemądry. Tak czyś jak, jemu i Aloe wyznaczono by pilnowali obcej.
,,A chciał coś dzisiaj zrobić... trudno." - pomyślał - ,,Rozkaz mojej pani to rozkaz"

niedziela, 17 maja 2015

Sezon 2 Akt 4



Autor: Ech... hejka jak się macie? Wiem jestem zła. Przez te dni nie umiałam za wiele napisać. Akt napisany na siłę.



Airis, kapłanka Abriela w Msaval przechadzała się to w tamtą to w inną stronę. Spojrzała na pysk jej boga. Pozłacany ołtarz przedstawiał wielkiego, umięśnionego lisa z mieczem w dłoni i tarczą, w zbroi. Lis miał zamknięte oczy i przyjazny wyraz pyska. Rozkładał ręce jakby chciał wyrzucić broń i przytulić ukochany lud. Jednak nastały mroczne czasy. Nic nie można zrobić.   
- Coś się stało, ma pani? - Pyta Selsey, jeden z jej przyjaciół czynnie wspomagający i religie i status zbrojny miasta, mający brązowo-kremowe futro i złote oczy.
- Nic, Selsey'u. - Odpowiada powoli lisica.
- Ależ ma pani! Wyglądasz jak sto nieszczęść! - Odpowiada lis.
Airis wzdycha ciężko.
- Selsey, mówiłam żebyś do mnie nie mówił ,,Pani".
Selsey wybucha śmiechem.
- T-tak jest! PANI!!!
Lisica znów wzdycha ciężko.
- Nie przejmuj się nim! - Mówi kolejny przyjaciel, Aloe. - On już taki jest!
Airis patrzy na obu. Ciężko wzdycha.
- Ok ok. Powiem. Doszedł kolejny pacjent do szpitala! - Mówi szybko.
Selsey patrzy na nią z szeroko otwartymi oczami.
- I to tyle? - Pyta. - Każdego dnia giną lisy, a ty zawracasz sobie głowę byle urazem?! Ja to tak, ale ty?!
Dla Selsey'a było to dziwne. Jego przyjaciółka? Ta która martwi się niemal jedynie o boga i wojnę?
Airis patrzy na niego. Bez słowa prowadzi ich do budynku gdzie na specjalnych łóżkach leżała piaskowa lisica. Choć lisołaki z południa miały technologie, nosiły tylko zbroje (Wojownicy) i przepaski na biodrach (Co było rzadkością). Chodziły też zwykle na 4 łapach. Ciało lisicy było całe w ranach prawdopodobnie od szponów.
- A to co? - Pyta Aloe wykazując na jedną z łap.
Było to znamię. Znamię legendy.
- Nie możliwe... - Mówi zadziwiona Airis. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Podziękowania!

Jakoż że mam już niemal mam już 1000 wyświetleń (Bardzo pomogli Rosjanie, Amerykanie oraz mieszkańcy innych krajów) postanowiłam wam jakoś podziękować! Z tej okazji wstawiam wam tu parę gifów z lisami i innymi zwierzętami.

uwaga! Tak samo jak każdy obrazek z Postaci oraz w paru postach nie są moje!




























































  

niedziela, 5 kwietnia 2015

Sezon 2 Akt 3



-
Autor: Ogłaszam koniec konkursu. Nikt nie wygrał ale było to jak zauważyłam potem sama trudne nawet dla mnie :(.

Saffi obudziła się cała obolała. Ziewnęła głęboko. Spojrzała pod siebie i omal znów nie straciła przytomności. Otóż znajdowała się w powietrzu, Bardzo wysoko. Po spojrzeniu w górę zdała sobie sprawę że niesie ją jakaś wielka hybryda ptaka z człowiekiem. Była cała biała i przypominała sępa. ,,Co to ku*rwa jest?!" - pomyślała. Sępołak, jak zdołała ochrzcić gatunek, zauważył że się obudziła. Był naprawdę wielki! mierzył aż 7 metrów a jego skrzydła jakieś 9. Obrócił swoją łysą pokrytą bliznami głowę i dziobnął ją w ucho. Syknęła gdy potężny dziób chwycił jej narząd zmysłu. Ptak niósł ją do góry brzuchem wiec ta miała parę możliwości możliwości. Mogła ukosić sępołaka w którąś z kończyn, mogła złapać go w skrzydło by ten spadł. To drugie było wykluczane bo gdyby to zrobiła niechybnie by zginęła. To pierwsze było zaś równie niebezpieczne. Ptak oderwał dziób od jej narządu. Krew ją zalała gdy zobaczyła że to coś ma na dziobie drobinki czerwonawej cieczy. Krew. Najpewniej nie miała teraz czubka ucha. Ptak wydał z siebie demoniczny śmiech.- I co nie jesteś już taka twarda? - Zapytał basowym, niskim, demonicznym głosem.
Nie mogła nic odpowiedzieć. Sępołak puścił ją. Ta spadała w dół. Gemro ją złapał. Zaciskał pazury na skórze. Ona płakała. Wykręcił jej lewą tylną łapę. Bolało. I z nieba zleciały 5 kamieni: Piaskowy, Rudawy, Biały, kremowy i złoty. Wszystkie  miały też w środku kule. Rudy- fiołkowy, Piaskowy- Złoty, biały - niebieskie a kremowy różowe. Złota miała złotą. Wszystkie otoczyły sępa i zaczęły w niego uderzać. Ten spalił się na popiół a Saffi spadła na Wóź z melonami lisołaka z królestw północy.
- Jak myślisz ? - Spytał duch Pelena Mikropitę - Czy dobrze to z dzieciakami rozegraliśmy ?


Ta przytaknęła. 





piątek, 13 marca 2015

Sezon 2 akt 2

Polowała. Jak Zwykle. Saffi zawsze polowała. Teraz czaiła się na tłustego wróbla. Napięła wszystkie mięśnie i skoczyła.. Ptaszek zdążył jednak już odlecieć. Nie przejęła  się tym bowiem już miała nowy cel: duży zając kicał sobie trochę dalej i widocznie nie widział jej. Długa grzywka spadała na jej kark. Kroczyła napięta jak strzała w cięciwie. powoli, ostrożnie.... I nagle zdarzyło się to...
... Z nieba  zleciał ogromny biały sęp. Złapał Saffi w swoje szpony. Pazury boleśnie raniły jej boki. Ptak wydawał się czerpać przyjemność z jej krzywdy. Nie wyglądał jak zwykły sęp. Miał tak naprawdę tylko głowę sępa. Ciało miał jak ludzkie ale opierzone. Posiadał też ręce o ostrych pazurach. Nogi miał długie wygięte do tyłu. Z pleców wystawały dwa skrzydła o białej barwie. Całość zdobił płytowy napierśnik i płytowy hełm oraz olbrzymi topór. Ale Saffi tego nie widziała. Zemdlała z bólu jakiego nigdy nie czuła.

......................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................



Pewnego razu Fendra postanowiła nauczyć dzieci polować. Na pierwszy ogień poszła Fendea. Różowo oka wyraźnie źle sobie radziła. Zamiast podskakiwać i skakać oraz się czaić, biegła prosto na mysz. 
-Lisy skaczą a nie biegną! - Krzyczała do niego Fendra ale ono nie słuchało
,,Zaniosę mamie wspaniały prezent!" myślało pewnie. Ale prezent zdążył uciec do swojej nory. 
Zniesmaczona Fendra dała szanse Saffi. Nieśmiała lisia jak się okazało była stworzona do polowania. Schowała się w wysokiej trawie. Fendea patrzała na nią z niemym zadziwieniem. Jak to coś ma być lepsze odę mnie? Fendra zaś wydawała się dumna. 
Saffi napięła wszystkie mięśnie i skoczyła. Mysz nie zdążyła uciec. Już zwisała martwa z pyska piaskowej która właśnie dziś poczuła nowy smak. Smak Ciepłej Krwi.
Fendra spojrzała na nią z uznaniem. 
- No! To się nazywa polowanie! -Powiedziała 
Fendea spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Ale mamo! ONA przecież tylko skoczyła!!
- I oto właśnie chodzi w polowaniu -odparła zimnym tonem Fendra - Nie możesz biec ku spotkaniu śmierci (Nie możesz biec by kogoś zabić bo to on wygra) lecz sam być śmiercią (Kryj się przed ich wzrokiem, czaj się a gdy przyjdzie czas atakuj)
Fendea wydawała się nie rozumieć. Jej matka odeszła by wrócić do domu.
Tej nocy Saffi dostała od Fende'i tęgie baty za ,,zabranie jej matki" 
C.D.N                   

Od autora: Obrazek nie jest mój. Znamię jest zasłonięte.

sobota, 7 marca 2015

Sezon 2 akt 1

Od autora:
Saffi jak pisałam nie jest już tym samym lisem. Jest może samotnikiem i nie ma żadnych przyjaciół ale nie znaczy to że nie jest szczęśliwa. 



Klif 

Wiał wiatr. Jej przyjaciel szeptał jej do ucha coś o nie bezpieczeństwie. Ona nic sobie z tego nie robiła. Safiryn odskoczyła tuż przed tym jak potężna łapa Grizzly uderzyła o skały. Ta tylko się uśmiechnęła. Kolejny kto myśli że może ją pokonać. Niedoczekanie! Wybiła się i przeskoczyła nad miśkiem. Skołowany grubas nie załapał o co chodzi i gdy miał się obracać ta powtórzyła sztuczkę. Ten jeszcze bardziej się rozwścieczył. Machnął łapą w miejsce gdzie powinna znaleźć się lisica... ale nic nie wyskoczyło. Rozejrzał się że zdziwieniem. What ? What ? Gdzie ona jest ? Pomyślał pewnie. Jednak nie mógł już po chwili myśleć, poczuł bowiem straszliwy ból w okolicy karku. Miotał się jak szatan krwawiąc obwicie z okolic karku. Gdyby lepiej się przyjrzał zauważył by ją na piasku obserwującą z rozbawieniem oblizując pysk z krwi. Była jednak ona zakamuflowana a on zajęty.  Po dłuższej chwili padł bez ducha. Saffi odczekała jeszcze chwile po czym złapała za futro miśka i zaciągnęła nad samą krawędź klifu. Zrzuciła zwłoki nad płytką jeszcze w miarę wodę i skoczyła nad głębszą. Zaczęła holować grizzly w stronę przesmyku. Gdy i tam dotarła podpłynęła do jaskini. Gnana delikatnym prądem wpłynęła do środka. Jaskinia była oświetlona kamieniami szlachetnymi dającymi delikatne niebieskie światło. Powiesiła w ,,Kuchni" czyli jednej z pod jaskiń zwłoki na wynos. To nie był jeden z najciekawszych dni...                     
Jaskinia nad wodą
                 

Od autora: Króciutka, malutka i do bólu przewidywalna nocia ^_^  

piątek, 6 marca 2015

Sezon 2 Prolog

Od autora:
Gratuluje tym którzy cierpliwie czekali! Jest to pierwszy akt sezonu 2! Akcja dzieje się parę lat po Zakończeniu sezonu pierwszego gdy szczeniaki są już dorosłe. Nie jest to już o Fendrze i Linkue ale o Saffi. Tak tak tej małej adoptowanej lisi. Zauważyliście że nic nie mówiłam o jej rodzicach? Tak tak wiemy że jej matka nazywa się Mikropita i jednak nie mówiłam skąd pochodzi ani kim jest jej ojciec. Wiemy tak naprawdę o niej tylko tyle że jest nieśmiała, ma fiołkowe oczy i piaskowe futerko oraz że ma na imię Saffi. Gdy Saffi dorastała u Fen i Linka będąc samotnym, nie umiejąc podejść do innych lisów dzieckiem Żyła w ciągłym stresie, niepewności. Nie mogła znaleźć przyjaciół, inne liski na początku nie chciały się z nią bawić a gdy już chciały, ona uciekała. Tak minęło jej prawie całe dzieciństwo. Teraz jest młodym dorosłym lisem bez przyjaciół. Jej jedynym przyjacielem jest wiatr. Doskonale poluje. Oto prolog opowiadający o jej narodzinach. Do zobaczenia W następnym akcie

Prolog

W lisim stadzie panowało zamieszanie. Ich alfa a raczej królowa Mikropita właśnie urodziła. Wszyscy chcieli zobaczyć małe, król jednak nie pozwalał jej zobaczyć mówiąc że sam najpierw musi sam je zobaczyć.

Zamek

Piaskowy lis o złocistych oczach wszedł do pokoju.Tam na specjalnym szerokim i stosunkowo niziutkim kopczyku z liści leżała ruda lisica. Na jego widok otworzyła fiołkowe oczy, podniosła łeb i zamerdała ogonem.
- Pelen - Powiedziała
- Mikropita - Odpowiedział Pelen
Mikropita  wysłała mu gniewne spojrzenie.
- Pelen! - Starała się warknąć jak najciszej - Nie oto chodzi! One śpią!
Lis spojrzał na nią z zdziwieniem. A no tak! Dzieci! Hehehe! Zawsze jakoś tak się zapaczał na żonę ze zapominał o innych sprawach.
Powoli podszedł do kopca i spojrzał z góry na Mikropite. Obok niej leżały dwie kulki. Jedna biała druga kremowa. Nagle coś zauważył za lisicą. To coś było piaskowe i maleńkie. Podszedł do zagubionego szczeniaka i złapał go za skórę na karku. Lisia piszczało niezwykle cicho. Pelen położył je delikatnie obok matki. Miała piaskowe futerko jaśniejsze na szyi i trochę ciemniejszy ogon zakończony czernią. Na czubkach uszu również była czerń. Na lewej łapce miała małe brązowe znamię w kształcie korony przebitej od góry mieczem.
- Safiryn -Wyszeptał Pelen prawie niesłyszalnie
Mikropita zachichotała.
- Już ją nazwałeś?
Spojrzał na nią poważnie.
- Nie ja. Spójrz. Ma symbol, czyli ona zostanie królową. A znak sam wybiera imię własciciela. Powiedział mi to telepatycznie.
Legenda lisów głosiła że lis który urodzi się że znakiem powstrzyma największych wrogów klanu przed zgładzeniem swoich a potem zniszczy największe zło w świecie Pravo.
Spojrzał na dwa pozostałe liski. Te nie miały znaczków.
Mikropita spojrzała na niego zaskoczona.
- Jesteśmy... jesteśmy rodzicami legendy. - Powiedziała
Wtem Pelen skoczył na nią i zepchnął z kopca. Nie dał jej czasu na rozmyślanie. Złapał ją za przednie łapy swoimi i wstając na tylne zaczął wesoło tańczyć z krzykiem ,,Jestem ojcem legendy!!!". Pozostałą dwójkę nazwali Asekura (biała) i i Misykura (kremowa). Do tańca dołączyła też starsza prawie dorosła córka tej pary, złocista Jalelos 
Tej Nocy nie tylko nie tylko Mikropita urodziła szczeniaki. Daleko bowiem i czarna lisica Fendra poroniła

......................................................................................................................................................................
......................................................................................................................................................................
  
Tego co było potem nikt nie chciałby oglądać. Ja muszę wam to jednak opisać.
Zamek został oblężony. Nad niebem latały olbrzymie białe sępy. Zrzucały one płonące kamienie, zabierały obywateli lub lądowały i zabijały co tylko się dało. Król wykrzykiwał rozkazy grupce żołnierzy którzy z całej siły przytrzymywali drzwi komnaty. Królowa siedziała skulona na łóżku a dzieci piszczały ze strachu.
- Musisz uciekać Mikropito! Uciekaj z dziećmi!!! - Wrzeszczał do niej Pelen
- Kochany !!! Ja...ja..ja nie mogę cię tak zostawić!!!
- Uciekaj!!!!!!!! - Wrzasnął po czym wypchnął ją przez okno razem z dziećmi.
Dzieciom nic się nie stało ale Mikropita złamała tylną lewą łapę. Kulejąc zaczęła biec z dziećmi na grzbiecie w stronę lasu.
Pelen obserwował ją przez okno. ,,Boże" - pomyślał - ,,Niech przeżyje"
Dalsze rozmyślanie przerwał mu huk. Żołnierze poupadali martwi. Do sali wkroczył potężny, olbrzymi sęp o białych oczach i piórach utkanych z światła. Pelen widział na tle zwłoki jego najstarszej z córek.
Złapał za szyje Pelena.
- Gdzie ona jest ?! - Wykrzyczał
Pelen spojrzał na niego zimnym, odważnym spojrzeniem. ,,Boże niech oni przeżyją"
- Niczego się ode mnie nie dowiesz Meledimusie!!! - Wysyczał w ten głupi łysy łeb.
Ptak zacisnął szpony na szyi króla a tamten zemdlał. Następnie wziął olbrzymi młot i rozłupał nim głowę lisa. Zauważył coś pośród lasu nieopodal zamku. Poleciał tam nie zwracając uwagi na krew na piórach.

......................................................................................................................................................................
......................................................................................................................................................................
         
 Las                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     
Wiedziała że to koniec. Wiedziała że już nigdy nie zatknie się z ziemią.
Sęp zaatakował. Ranił szponami. Gdy myślał że nie żyje zostawił ją. Nie mogła się podnieść. wiedziała że zabił jej dzieci. Poczuła że coś ją przytula. Ale nie widziała tego kogoś. Widziała już tylko ciemny tunel. Coś ją zahamowało. Gdzieś obok pojawiła się inna lisica, czarna. Widziała z góry jak podchodzi ostrożnie do jej dawnego ciała.
- Jestem Mikropita. - Przedstawiła się - A to obok to Saffi -Głos tamtej jej wydawał się być jękiem. - proszę  Zaopiekuj się nią mnie zabili myśliwi. -skłamała
Teraz jedyne co widziała to ciemną drogę i punkt na końcu. Podleciała do punktu. Był tam Pelen. Jego sierść lśniła jak nigdy a oczy wydawały się być z prawdziwego złota. Otarła się o niego. Dwie dusze wzleciały do nieba po czym zmieniły się w gwiazdozbiór pary zakochanych. Już nic nie było oprócz ich miłości.



Od twórcy:
Najsmutniejszy i Najdłuższy akt na tym blogu ;(
Biedni Pelen i Mikropita   

środa, 18 lutego 2015

Akt 23 Koniec

Wiem wiem. Długo mnie nie było, długo nie pisałam. Oto akt kończący sezon!



Orti znalazł ją przy fontannie. Wytłumaczył jej po pytaniu, dowiedział się też że jego sister ma dzieci. Bardzo się ucieszył. Po dwóch dniach w wilczym mieście Fen wróciła do domu. Sama. Bez Ortiego. Brat sądził że ciąży dań nad nim klątwa i nie chcę jej narażać. Gdy weszła do nory powitał ją ten krzyk.
- FENDERAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!
Potem biały zielonooki lis bardzo mocno ją przytulił. Fendra pocałowała Linkue. W następnej sekundzie oboje leżeli pod górą dość dużych (Miały już 4 miesiące) szczeniąt. Nocna i Dzienny jeszcze nigdy nie byli tacy szczęśliwi.

Tak tak to już koniec. Następny sezon ni wiem kiedy. Może za dwa lata...

niedziela, 25 stycznia 2015

Akt 22 Całe życie w kłamstwie

Przeszedł ją dreszcz. Całe życie w kłamstwie! Obróciła się od brata po czym wybiegła z sali. Orti został. Parę chwil minęło nim doszedł do tego co zrobił: wyjawił siostrze sekret o jej pochodzeniu, tym czego nie wiedziała całe życie. Z płaczem wyszedł z sali tronowej. Chciał odnaleźć siostrzyczkę. Po drodze minął Cydi, Liofifa i Kipla. Przebiegł przez korytarze ale nigdzie nie mógł jej znaleźć. C.N.D 






Wiem krótki w cholerę    

sobota, 24 stycznia 2015

Akt 21 Ale... t...ty nie żyjesz

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność na blogu. Na obecną chwile mój mózg produkuje pomysły do drugiego bloga bo tego zaniedbałam i od dłuższego czasu nie oglądam obrazków z lisami a mój mózg produkuje akty za obrazki (które właśnie przejrzałam). Akt robiony na siłę.   








Fendra nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy to on. Ale... ale on nie żyje. Piaskowy lis podszedł do niej z uśmiechem.
- Co jest Fenderko nie poznajesz swojego braciszka ? - Spytał po czym podszedł szybko do niej i nachylił się nad jej uchem - Ortiiiii... - wyszeptał prawie niesłyszalnie prosto do jej życia.
Orti...Orti...Orti.... o cholera!
Przez chwile wydawała z siebie cholernie głośne piski a potem zaczęła kręcić się dziwnie i podskakiwać wokół lisa z krzykiem ,,To ty! To ty! To naprawdę ty! To ty to ty to ty to ty totytotytoty!!" Aż wreszcie ustała. Orti/Ezzly poprosił Kipla,Cydi i Liofifa o chwilkę prywatności. Gdy już wilki wyszły z sali zostali sami.
- Tak to ja Fenderko. - Powiedział Orti/Ezzly.
Niebieskooką ogarnął nagły strach. Zignorowała go.
- Ale... jak ty żyjesz ? Widziałam na własne oczy jak rozstrzelali cię ludzie... razem z resztą rodziny.
Orti/Ezzly westchnął.
- To było inaczej.
- Jak to inaczej ?
- Nasz ojciec zabił naszą całą rodzinę... oprócz nas. Gdy mnie zabijał nie wiedział że tylko zemdlałem. A ja byłem na samym początku. Gdy się obudziłem wszędzie była krew. Pośrodku leżałaś ty: ledwo żywa, poraniona ty. Ostatkami sił zaniosłem cię do bezpiecznej doliny gdzie znalazłem wilczyce-szamankę. Uzdrowiła nas po czym powiedziała mi że musimy się rozdzielić, że -tu uronił łzę - że... że jestem przeklęty przez ojca. Mi kazała iść do tego miasta by się osiedlić - z każdym słowem jego głos się łamał - wilkami które mnie obronią. Chlip! A..aaa tyyy miałaś zostać tymczasowo adoptowana przez szamankę która zmieniła się w ducha który cię chroni... zaczarowała cię żebyś myślała że umarliśmy przez myśliwych. Chlip! Fendra ? Fenddy czy ty dobrze się czujesz ?


Ech! Dobra coś tam mi się napisać udało        
   

niedziela, 4 stycznia 2015

Akt 20 Brat

Gdy Kipl powiedział ,,Wilcze miasto" Fendre przeszedł dreszcz. Nie wiedziała czemu...
Tymczasem Kipl dochodził już do miasta. Po chwili oboje mogli podziwiać piękne budowle i piramidy jak w Machu Picchu. Całość otaczało wielkie koło koloru białego.
- Czemu tu niema nikogo? - Spytała przestraszona Fendra
Wilk zachichotał i stanął parę centymetrów od Lini dzielącej ich od miasta.
- Oni tu są... Gdy tam wejdziemy zobaczysz ich... jesteś gotowa ? - Spytał przez śmiech


Nocna przytaknęła. Wilk powoli wszedł do miasta. Natychmiast wokół rozbłysło zielonkawe światło. Wilk został osaczony przez zieloną poświte a wraz z nim Fendra. Zamknęła oczy.  Po chwili światło zniknęło a ona je otworzyła. Nie była już sobą... Jej przednie łapy sterczały z boków a pazury zmieniły się w palce o ostrych pazurach. Jej tylne łapy wyglądały trochę jak ludzkie lecz były czarne,futerkowe a palce wydłużone. Pazury u łap tylnych były prawie takie jak palce. Jej korpus został wyposażony w ludzkie średnich rozmiarów piersi. Dopiero teraz lisica zdała sobie sprawę że jest naga. Dotychczas jej to nie przeszkadzało lecz teraz gdy była człeko-lisem czuła się zawstydzona. Zasłoniła się łapami. Spojrzała do tyłu. Tak jak Kipl obiecał miała ogon ale był on teraz o wiele mniejszy (bo i ona była teraz rozmiarów człowieka) a jej zad zmienił się w ludzki (no może  był on ubrany w czarne futro ale...). Zasłoniła się ogonem a narządy rozrodcze i piersi łapami ale nie wiele to dało. Spojrzała na Kipla. On był z kolei ubrany w haftowaną zbroję i wiśniowe spodnie. Z budowy przypominał ją lecz burą, umięśnioną i bez kobiecych atutów.
- I jak lisołaczko ? - zaśmiał się
- Dobrze - odpowiedziała.
Razem poszli do miasta.
Miasto tak jak mówił Kipl nie było opuszczone a wręcz odwrotnie. Weszli do pałacu. Kipl podszedł do dwóch innych wilków: Białego o turkusowych tatuażach ubranego w czerwoną suknie i biało-brązowego o zielonych tatuażach pod oczami w zielonej koszuli i czerwonych spodniach i srebrnych bransoletach.
- To moja żona Cydi - Tak samo jak ja jest magiczna. - Tu biała wilczyca zrobiła parę kroków w ich stronę a z jej łap wypełzła turkusowa mgiełka - I mój syn Liofif - na razie nie umie czarować ale to przez wiek...    

 Kipl potrząsnął łbem a wtedy wypełzły 3 inne wilkołaki. Podeszły do Fendry i podały jej coś. Była to piękna błękitna suknia.
- Ubierz - powiedziały
Więc lisica ubrała. Było jej w niej pięknie: futro było dopasowane do koloru.
- Siostrzyczko! - Wydał się krzyk że schodów.
Wszyscy spojrzeli na schody. Był tam  lis o zielonych oczach i piaskowo-brązowej sierści.
 
-A! - Mruknął Kipl - Witaj Ezylly!                  

sobota, 3 stycznia 2015

Akt 19 Wilcze miasto

Linkue patrzył z przerażeniem na miejsce w którym powinna być Fendra. Jego serce coraz to mocniej biło a mózg tworzył coraz to nowsze wersje zdarzeń: Tu Fendra została porwana, tu zabita przez ludzi na polowaniu. W tej chwili do nory weszła Fendea (tuż po 4 godzinnej zabawie z Martem). Linkue nie zwrócił na nią większej uwagi. Biegał po całej norze z przerażającym krzykiem. Co róż sprawdzał czy lisica nie poszła do jakiegoś dziecka. W końcu wybiegł z nory na powietrze.
- Fendra! - Krzyczał  lecz jedyne co mu odpowiedziało to wiatr -FENDRAAAAAAAAAAAAAA!!!
.........................................................................................................................................................................
.........................................................................................................................................................................
.........................................................................................................................................................................
W tym samym czasie Fen nerwowo drgała w pysku Kipla. Wilk nie zbyt się przejął i jedyne co zrobił to westchnął głęboko.
- Dokąd mnie zabierasz ?! - Krzyczała
- Do twego brata... - Odpowiedział wilk
- Moje rodzeństwo nie żyje! Czyli... chcesz mnie zabić?! - Fendra zaczęła szamotać się w pysku wilka z strachu i wściekłości.
- Po cóż miałbym zabijać taką piękną psinę ? - wilk był wyraźnie rozgoryczony.
Lisica na te słowa zamarła.
- Cz-Czyli ty chcesz mnie... ? - Wyjąkała
Kipl spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Nie! - Warknął - Nie jestem takim ,,Romantykiem"! Mam już żonę i syna!
Fendra milczała przez dłuższą chwile zszokowana swoją głupotą.
- To...to gdzie mnie pan zabiera? M...moi bracia przecież nie żyją - Powiedziała w końcu
- Jeden żyję... -Westchnął Kipl - Ezylly (Formuła).
- Kto? Ja nie znam nikogo o takim imieniu. - zdziwiła się lisica.
- Kiedyś... -zaczął - ... przyszedł do nas piaskowy lis o zielonych oczach. Były one przepełnione strachem i nienawiścią. Jednak co było najdziwniejsze lis ten miał ranę na klatce piersiowej... jego serce było widoczne gołym okiem! Nasi szamani modlili się do naszych bogów o lepsze jutro dla tego lisa. Mało tego wszyscy się modliliśmy! Ja szybko zakolegowałem się z nim. Nie chciał mi jednak zdradzić z kąnd pochodzi, jak się nazywa i czy ma rodzinę. Dopiero nie dawno wyjawił mi swe imię i pochodzenie oraz że miał czwórkę rodzeństwa... w tym ciebie.
- Modlitwa, bogowie,szamani - podsumowała - Wy nie jesteście wilkami, prawda ?
Kipl westchnął głośnio.
- Dokładnie... jesteśmy wilkołakami... Jesteśmy pół-ludźmi. Teraz widzisz mnie jako wilka bo jestem za obrębem czaru lecz powiadam ci: Gdy dojdziemy do celu przy granicy czar zmieni mnie w człekokształtnego o pysku, futrze i łapach... czyli jedyne co się zmieni to postura i przednie łapy które będą teraz miały palce... A i panienko! Czar działa też na inne psowate wiec i ty będziesz miała przednie kończyny i posturę człowieka! Nie martw się ogon zostanie!
Fendra spojrzała na niego trochę przyjaźniej.
- A...a co to za miejsce ? - spytała
- Wilcze miasto  

... POWRÓT SERII!!!!!!!