sobota, 24 stycznia 2015

Akt 21 Ale... t...ty nie żyjesz

Bardzo przepraszam za tak długą nieobecność na blogu. Na obecną chwile mój mózg produkuje pomysły do drugiego bloga bo tego zaniedbałam i od dłuższego czasu nie oglądam obrazków z lisami a mój mózg produkuje akty za obrazki (które właśnie przejrzałam). Akt robiony na siłę.   








Fendra nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy to on. Ale... ale on nie żyje. Piaskowy lis podszedł do niej z uśmiechem.
- Co jest Fenderko nie poznajesz swojego braciszka ? - Spytał po czym podszedł szybko do niej i nachylił się nad jej uchem - Ortiiiii... - wyszeptał prawie niesłyszalnie prosto do jej życia.
Orti...Orti...Orti.... o cholera!
Przez chwile wydawała z siebie cholernie głośne piski a potem zaczęła kręcić się dziwnie i podskakiwać wokół lisa z krzykiem ,,To ty! To ty! To naprawdę ty! To ty to ty to ty to ty totytotytoty!!" Aż wreszcie ustała. Orti/Ezzly poprosił Kipla,Cydi i Liofifa o chwilkę prywatności. Gdy już wilki wyszły z sali zostali sami.
- Tak to ja Fenderko. - Powiedział Orti/Ezzly.
Niebieskooką ogarnął nagły strach. Zignorowała go.
- Ale... jak ty żyjesz ? Widziałam na własne oczy jak rozstrzelali cię ludzie... razem z resztą rodziny.
Orti/Ezzly westchnął.
- To było inaczej.
- Jak to inaczej ?
- Nasz ojciec zabił naszą całą rodzinę... oprócz nas. Gdy mnie zabijał nie wiedział że tylko zemdlałem. A ja byłem na samym początku. Gdy się obudziłem wszędzie była krew. Pośrodku leżałaś ty: ledwo żywa, poraniona ty. Ostatkami sił zaniosłem cię do bezpiecznej doliny gdzie znalazłem wilczyce-szamankę. Uzdrowiła nas po czym powiedziała mi że musimy się rozdzielić, że -tu uronił łzę - że... że jestem przeklęty przez ojca. Mi kazała iść do tego miasta by się osiedlić - z każdym słowem jego głos się łamał - wilkami które mnie obronią. Chlip! A..aaa tyyy miałaś zostać tymczasowo adoptowana przez szamankę która zmieniła się w ducha który cię chroni... zaczarowała cię żebyś myślała że umarliśmy przez myśliwych. Chlip! Fendra ? Fenddy czy ty dobrze się czujesz ?


Ech! Dobra coś tam mi się napisać udało        
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz